Lata 20. XVII wieku i koronne emisje półtoraków. Sen czy jawa? GDYBANIE


Dziś trochę filozoficznie, ten tekst mniej wyściełany suchymi danymi bo po prostu ich brak, to bardziej szczątkowe informacje, które możemy próbować uzupełniać poprzez logikę. 
doc. dr. hab. Andrzej Mikołajczyk (1948- 1991)
Ostatnio przekopując się przez literaturę natrafiłem na zeszyt 2. Wiadomości Numizmatycznych z roku 1981. Jak się okazało w całości poświęcony badaniom p. Andrzeja Mikołajczyka. Artykuł nosi bardzo ciekawy z punktu widzenia badacza tytuł, świadczący o fascynującym zagadnieniu, jakiego dotyka autor - "Rozmiary produkcji menniczej w Polsce za Stefana Batorego i Zygmunta III Wazy. Pytania bez odpowiedzi?". 

Pozwoliłem sobie na szybko przekartkować pracę. Na stronie 95. mój wzrok wychwycił sformułowanie „grzywien fajnu”. Szybko odszukałem na nowo ową stronnicę i przeczytałem jej zawartość - niezwykle szokującą (o czym na pewno przekonało się kilku moich przyjaciół, z którymi poruszyłem ten temat w konwersacji). Tekst odnośnie półtoraków. Od bardzo dawna myślałem nad tym jakiej skali musiała być produkcja tego nominału, skoro pomimo upływu 392 lat od wybicia ostatniej półtoragroszówki (Zygmunta III Wazy), lat wojen, zmian ordynacji i powszechnego wyłapywania monety z obiegu do dziś przetrwały ich tak zatrważające ilości.

Znalezione obrazy dla zapytania marian gumowski numizmatyk
prof. dr. hab. Marian Gumowski (1881-1974)
A. Mikołajczyk zdecydował się na procentowe określanie części jaką zajmują dane monety w ówczesnej masie pieniężnej krążącej w obiegu. Do swych badań wykorzystał znane mu skarby z terenu Polski, Ukrainy, Słowacji, Węgier i Siedmiogrodu. O tym jeszcze później. Monety podzielił na  okresy bicia według obowiązujących ordynacji by nakreślić ramy krążącej w obiegu masy monetarnej. Wracając do tematu na stronie 95. przymierzając się do analizy półtoraków powołuje się na badania prof. Mariana Gumowskiego, który w „Mennicy bydgoskiej” zaznaczył, iż Jacob Jacobson van Emden od roku 1623 na biciu tej monety miał zbić prawdziwy majątek. Jak? Cytuję: „Według Lengnicha uzyskał Jacobson na samych półtorakach 2 100 000 zł dochodu, co świadczy, że licząc okrągło po 37 groszy zysku z grzywny, musiał przekuć na półtoraki około 1 703 000 grzywien czystego srebra”
 A. Mikołajczyk postanawia odnieść tę ilość do procentowego udziału poszczególnych roczników w analizowanych skarbach by oszacować nakłady roczne monety. Cytuję rezultat:

             " 1623 r. – 697 719, 1 grzywien fajnu = 312 578 156, 8 szt
  1624 r. – 477 861, 8 grzywien fajnu =  214 082 086, 4 szt
1625 r. – 344 176, 3 grzywien fajnu = 154 190 082, 4 szt
1626 r. – 123 467, 5 grzywien fajnu =   55 313 440, 0 szt
1627 r. – 59 775, 3 grzywien fajnu   =   26 779 334, 4 szt
1623-1627                     „         „        = 762 944 000, 0 szt

a więc ok. 763 mln sztuk ! 

         Uzyskaliśmy liczby mówiące o olbrzymim przedsięwzięciu menniczym w Bydgoszczy, tak olbrzymim, iż nie wydaje się ono prawdopodobne, zwłaszcza, że dane te odnoszą się jedynie do jednego tylko gatunku monet bitego w jednej mennicy.” 


No właśnie... Czy to możliwe by w ciągu pięciu lat, jedna mennica wybiła 763 mln monet jednego nominału biorąc dodatkowo pod uwagę fakt jednocześnie prowadzonej produkcji szelągów, groszy, półtalarów i talarów??? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie. 

Powrócę na moment do kwestii wcześniej poruszanej - założeń zgodnie, z którymi wyżej cytowany autor prowadził analizę.  Ilość wydobytych skarbów w ciągu tych 38 lat znacząco wzrosła, na samej Ukrainie nieustannie wypływają kolejne depozyty ziemskie, często zdumiewających rozmiarów. Wszystko to przekłada się na  dezaktualizację w taki sposób prowadzonych badań. Jak autor zaznaczył: "Na naszą bazę źródłową składa się 5271 szelągów, 835 groszy, 15 693 półtoraków, 1708 trojaków, 983 szóstaki i 504 orty [...]", do tego nieco ponad 20 tys monet polskich ze skarbów zagranicznych. Wbrew zdziwieniu jakie może towarzyszyć czytelnikowi w tym momencie, na dzień dzisiejszy są to nie duże ilości. Z tego też powodu, szacunki A. Mikołajczyka w moim odbiorze mogą dziś być niemiarodajne.  Nie można bowiem zakładać, że w skład każdego znaleziska będzie wchodzić określona procentowo na podstawie innych znalezisk liczba monet danego typu. Oczywiście w  swoim całokształcie praca jest bez dwóch zdań pouczająca i wnosi wiele spostrzeżeń. 

Odrzućmy jednak na chwilę to jak dopasowano procent występujących w skarbach roczników półtoraków do ilości przebitych grzywien fajnu. Z pewnością bowiem do dziś rozkład procentowy przypisany występowaniu poszczególnych roczników uległ zmianie. Skupmy się na kwestii ogólnej. 1 703 300 grzywien fajnu, które wystarczą do wybicia ~763 mln półtoraków, czy to da się rozłożyć - wykonać w 5 lat? 

Jest wiek XVII. mennica w Bydgoszczy została zaopatrzona w nowoczesne wyposażenie, personel i co najważniejsze zaradnych zarządców, bez których z pewnością nie odniosła by tak znaczącej dominacji wśród krajowych jak i zagranicznych  manufaktur. W roku 1619 uniwersał królewski nakazuje wyłapaną z obiegu monetę zagraniczną zdawać na przetopienie w mennicy bydgoskiej, poza tym przywilejem, dostawy kruszcu zapewniają specjalnie wynajęci żydzi poznańscy. Od roku 1614, mennica wypuszcza półtoraki, w roku 1620 rozpoczyna emisję ortów rosnącą z roku na rok. Od 1618 bije się tu także jedyną wówczas w państwie srebrną monetę grubą - talary. Lata dwudzieste przynoszą nagły skok w wielkości produkcji monety. 
Ilość znanych odmian i stempli potwierdza, iż bicie groszy, półtoraków i ortów szło w miliony egzemplarzy. Po wprowadzeniu zakazu dalszej emisji monety drobnej lata 1628, 29, 30 i 31 pozostawiają po sobie potężne ilości talarów koronnych, których nakłady można szacować już na nie dziesiątki lecz nawet setki tysięcy egzemplarzy. Wszystko to tylko uświadamia w przekonaniu nad jak poważnym przedsięwzięciem menniczym się rozwodzimy. 

Przez brak jakiejkolwiek znanej dokumentacji z tamtego okresu, która bezpośrednio pozwoliłaby nam zajrzeć w głąb mennicy, wyżej nadmienione fakty, są tylko lub aż wynikiem pracy badaczy prowadzonych na przestrzeni lat. Daje nam to pojęcie o skali zjawiska menniczego jednak nie tłumaczy jego specyfiki, jak jedna mennica mogła poprzez pracę rąk ludzkich rocznie przetwarzać na monetę tak znaczne ilości kruszcu. Mimo to historia pokazuje, że nie ma w tym niczego co mogło by być niemożliwym dla naszych przodków.  

Dla przykładu, w latach 1644 - 1666 (z przerwami) w mennicy ryskiej pod panowaniem Szwedów wybito łącznie około 1 200 000 000 szelągów bilonowych (miejskich i inflanckich)! Owszem są to monety z walca, a metoda ta jak wiadomo znacznie przyśpieszała cały proces produkcji, znamy jednak i przykład bardzo nam bliski wprowadzania do obiegu niewyobrażalnych ilości pieniądza, do tego powstałego przez bicie ręczne. Mowa rzecz jasna o boratynkach. W końcu przez 7 lat (1659-1666) mennice koronne i litewskie wybiły 1 800 000 000 tych monet! Jak trafnie zauważył kol. Dariusz Marzęta w ciągu jednego roku w czasach panowania cesarza Shen Zonga w latach 1068-1085, 25 mennic w szczytowym okresie rocznie wypuszczało 6 000 000 000 monet! [źródło] 

T. Kałkowski w książce pt. "Cztery żywoty mennicy malborskiej" pisał tak: Przyjmując wydajność pracy mincerza na około 200 monet w ciągu jednej godziny, przy uwzględnieniu przerw wypoczynkowych, czyli na około 2.5 tysiąca monet dziennie, przy ówczesnym 12-godzinnym dniu pracy, to jedna para stempli wystarczała mincerzowi na nie więcej niż dwa dni pracy. 

Odnoszę wrażenie, iż T. Kałkowski nie docenił zdolności zdrowego silnego chłopa :) Znacznie bardziej spodobała mi się hipoteza p. Mikołaja zamieszczona pod postem na temat działalności menniczej związanej z boratynkami [LINK], tzn. iż wprawny mincerz bił do 30 monet na minutę, co daje do 1800 na godzinę ! Przyjmijmy, że w roku mamy 251 dni roboczych, w czym każdy to 12 godzin pracy w mennicy, idąc za T. Kałkowksim. Na podstawie informacji podanych przez prof. Gumowskiego rocznie musiano bić ~153 mln półtoraków, a więc ~ 610 000 dziennie do czego potrzeba by mniej więcej 29 sprawnych mincerzy. Można tą liczbę zwiększyć do trzydziestukilku. Wielkości te są jak najbardziej realne i wielce prawdopodobne - wykonalne, trzeba jednak mieć świadomość, iż z pewnością, były lata, w których emisja była większa a i takie, w których klasowała się na znacznie niższym poziomie, różne więc było zapotrzebowanie na pracowników. Jak zaznaczył D. Marzęta - warto wspomnieć o pracy J. Reymana, który szacował liczebność personelu mennicy olkuskiej na prawie 100 osób. Nie inaczej zapewne było tu, jeśli nie lepiej. 
 Zagadnienie daje do myślenia, jest to temat na szerokie badania, bez wątpienia wymagające cierpliwości i dużej ilości czasu oraz materiału. Otwiera przed nami też kolejne pytania, zwłaszcza odnośnie wielkości personelu mennicy w szczytowych latach produkcji. Wszelkie informacje w temacie okazałyby się nader pomocne. 

Pozdro
Remigiusz - Numizmat 21





Konsultacje i rozważania prowadziłem z kol. Darkiem Marzętą (odnośnik do Jego bloga -> LINK ) 

Źródła:

M. Gumowski " Mennica bydgoska" 
A. Mikołajczyk "Rozmiary produkcji menniczej w Polsce za Stefana Batorego i Zygmunta III Wazy. Pytania bez odpowiedzi?" WN 1981, zeszyt 2.
A. Mikołajczyk " Fałszerska mennica w Suczawie" WN 1980, zeszyt 4.
T. Kałkowski "Cztery żywoty mennicy malborskiej"
J. Reyman „Mennica olkuska 1579-1601”

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Multipla koronna wagi 3,5 talara z 1621 roku, najsłynniejszego stempla w historii numizmatyki polsko-litewskiej

450 rocznica Unii Lubelskiej / 450-osios Liublino Unijos metinės

Falsyfikat trojaka olkuskiego z tarczą.